Dziś blog wspiera:

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Autoryzowany serwis

Pomysł był dosyć prosty - kupić jakiegoś używanego sztrucla, z tradycyjną skrzynią biegów, i popróbować, czy damy radę jeszcze takim jeździć. No bo po dwudziestu latach używania automatów ma się już inne nawyki.


A inne nawyki mogą zabić. Na przykład hamulec: w małych skuterach tylny (raczej do zwalniania) jest w lewej klamce, przedni (jak za mocno zahamujesz, to staniesz na przednim kole) w prawej. W dużych skuterach, z ABSem i bajerami, w prawej nadal jest przedni, ale w lewej jest bajobongo, bo jak lekko naciskasz, to tylny, a jak mocno, to się włącza zsynchronizowany, z ABSem, przedni i tylny jednocześnie.
Więc człowiek po 15 czy 20 latach jeździ z lewą ręką na lewej klamce, żeby przyhamowywać, zwalniać, stać na światłach (gdy się można stoczyć) itede.
No, a w manualach w prawej klamce jest przedni, a tylny jest pod prawą nogą. Lewa klamka to sprzęgło, które trzeba wcisnąć, nim lewą nogą zmienisz biegi. Jak masz odruch, i przed tobą gwałtownie hamuje samochód, to odruchowe złapanie lewej klamki nic nie da, rozwalisz się, kurczowo ściskając sprzęgło lewą ręką, zamiast wciskać hamulec prawą nogą. To tak z grubsza.
No więc chcieliśmy poćwiczyć na manualu, żeby zobaczyć, co i jak, bo może w naszym wieku czas przesiąść się na jakiegoś czopera czy coś.
***
Wybór padł na używanego Rometa ZK50. Silnik słabiutki, ale do nauki i odsprzedania za trzy miesiące akurat. Cena - jakoś w granicach dwóch tysięcy złotych, więc niezbyt drogo. Trzylatek. Widać, że swoje przeszedł, miał dwóch współwłaścicieli, którzy w sumie mieli mniej niż 35 lat i zamiennie sobie na nim śmigali gdzieś pod Ostrołęką. Kupione, zapłacone, jeździmy.
Szło nam słabo, ale też pojazd sprawował się coraz gorzej. Rozpędzał się bardzo powoli, do 35 km/h dochodził w pewnym momencie na odcinku 1 km, a więcej się nie bardzo dało (albo my nie mieliśmy wystarczająco długich prostych). Pojechaliśmy do Autoryzowanego Serwisu Rometa.
***
- Co panią sprowadza?
- Chciałabym oddać do przeglądu tę zetkę.
- To chujowy motór jest.
- Rzeczywiście, są z nim problemy.
- Mam w chuj reklamacji. Rocznik 2012?
- Tak.
- To chujowy. Chińskie barachło z polskimi nalepkami krzywo przyklejonymi. Niech pan tu stawia.
- OK, no dobrze, tu kluczy...
- Łoszkurwa, ale ma pogiętą podpórkę.
- Rzeczywiście.
- Strasznie pogięta, z kim pani na tym przesiaduje? Z jakimś grubasem?
- Nie, takie już kupiłam.
- Bez pierdolenia, one od nowości nie są takie pogięte.
- Od dwóch młodych chłopaków kupiłam.
- Może pedały, co?
- Hę...?
- No pedały, wiesz pani, siadają takie pedały na motórku i jeden drugiego posuwa od tyłu...
- Ale...
- No w odbyt, tak to pedały robią. Podskakują, posuwają się, a nóżka się wykrzywia.
- No wie pan...
- Ale niech pani powie, wyglądali na pedałów?
- No raczej nie...
- To może studenci. Studenci też pojebani. Wsiadają, zapierdala takich dwóch, ten z przodu kieruje, a ten z tyłu, wie pani co popierdoleniec jeden robi?
- Posuwa go w odbyt?
- A gdzie tam, ulotki kurwa rozrzuca. Co pani z tym odbytem.
- No myślałam...
- Albo wtyka za wycieraczki. Jadą tacy popierdoleńcy w korku i wrzucają ludziom ulotki, jak kto ma otwarte okienko. Pani ma otwarte okienko? Bo ja mam wszystkie i tych ulotków mam w chuj.
- Ja nie mam.
- A, bo pani pewnie ma klimę. Takie babki to mają jakieś pedalskie grandwitary i klimę.
- Nie mam grand vitary.
- No kto tam panią wie. Czyli tak, wymiana podpórki, ale to będzie trwało.
- Ale on słabo pali, a podpórka to pikuś...
- Podpórka to nie pikuś, bo te cioty przysyłają części raz na kwartał, będziemy czekać do sierpnia-września.
- Ale jest lipiec...
- No właśnie, postoi se trochę u mnie. Co tam jeszcze? A, pewnie kranik do wymiany. A on jest jeszcze na gwarancji?
- No już raczej nie. Ale jaki kranik...?
- Mówię pani, kranik trzeba wymienić bo to, co tam jest fabrycznie, to chuj.
- Ale gdzie, tu pod bakiem...
- To nie jest bak, a poza tym ten przewód paliwowy też trzeba wymienić, pani patrzy.
- Ale po co mi przewód...
- Chce się pani zmienić w żywą pochodnię? Lubi pani być żywą pochodnią? Bo zmieniam przewód albo żywa pochodnia.
- Ale jak żywa...
- No właściwie nieżywa. Jedzie pani, a tu dups, większa dziura, albo coś, i jeb, tu leci, na blok gorący, i żywa pochodnia, po chwili nieżywa.
- No dobrze, a co z tym, że słabo pali.
- To się przy okazji zrobi. To co, reflektuje pani na nową podpórkę czy wyprostować starą?
- Może da się wyprostować starą...
- To se pani sama prostuje. Zdemontować, w imadło i parę razy pierdolnąć młotem, aż się wyprości.
- Ale jak ja mam...
- To zamawiam nową. To jest tania część, kawał żelaza, ale nowa będzie tak samo chujowa, tylko może pani nie da pedałom motorka, to się nie pokrzywi.
- Dobrze.
- I nie siadać na motorku z grubasem, jak stoi na podporze.
- Dobrze.
- I tę resztę też zamawiam, tak?
- Tak.
***
Jakieś trzy tygodnie później zadzwoniłam do serwisu, bo mnie martwiło milczenie.
- A, dobrze, że pani dzwoni, bo już zrobione.
- Pali?
- Co pali?
- Zetka czy pali.
- A nie paliła?
- No słabo.
- Kranik wymieniliśmy i przewód. Podpory nie ma, czekamy. Ten pedał, co jeździ po Polsce i części wozi, był u nas i zabrał zamówienie na podporę, bo przy sobie nie miał.
- Ale czy pali?
- Noszkurwa, pali srali, no coś się kobito tak uwzięła, przecież kurwa żeśmy o tym zapomnieli. Proszę za tydzień zadzwonić.
***
Po tygodniu przyjechałam.
- A to pani od tej pedalskiej zetki.
- Czemu pedalskiej?
- No bo się na niej pedały...
- Aaaa, tak, posuwały. Tak, od tej.
- Musiała mnie pani podpierdolić?
- Ale co...
- Musiała pani zadzwonić do Rometa i naskarżyć na mnie?
- Ale ja nie...
- Dzwonili do mnie i pytali, czemu nie zamówiłem tej podpory, bo pani się skarżyła.
- Ale ja nie wiedziałam, pan mówił, że pan zamówił, tylko że nie przysyłają, i ja chciałam ich spytać, czemu nie przysyłają, a oni, że pierwsze słyszą, że pan nie zamawiał.
- Bo jestem u nich na haku.
- Bo co?
- Bo mi nie chcą części wysyłać.
- To może ja kupię na Allegro.
- O, widzi pani, dobry pomysł. To ja bym pani zrobił listę, co jeszcze potrzebuję.
- Ale ja chcę tylko do mojej zetki...
- Aaaaaa, no to mi pani nie pomoże?
- No nie.
- To niech go pani zabiera.
- Ale pali?
- Pali pali.
Sprawdzamy, motorek nie pali.
- A, bo tu kranik jest zamknięty.
- To ten, co go pan miał wymieniać?
- Paaaaaaaaweeeeeł, wymieniałeś kranik w pedalskiej zetce?
- (Głos z parkingu) Nieeeeeee.
- A zlewałeś z niej paliwoooo?
- Nieeeeee.
(Obserwuję procedurę zlewania paliwa do butelki po oranżadzie Helena, resztki do burzowca, wymiana kranika, wlewanie z powrotem paliwa z Heleny, odpalanie, motor nie pali).
- To chujnia jakaś.
- To ja go zabiorę.
- To jak se pani chce.
***
Drugi Autoryzowany Serwis naprawiał go kolejny miesiąc, dojechała do nich podpora przekierowana przez producenta, więc ją wymienili, i jeszcze kilka innych rzeczy, na nowiuśkie. Ze starej zetki została chyba rama i manetki. Jakoś w połowie września zadzwonili, że można zabierać. Zapłaciłam prawie 6 stów za serwis, odpaliłam i pojechałam. Ujechałam dokładnie, jeśli można wierzyć Google Maps, 123 metry i zetka zgasła na środku dwupasmówki, ledwo uszłam z życiem. Dopchałam ją z powrotem.
- Aaaaaa, już pani jest? No tak, one są takie raczej awaryjne.
***
Sprzedaliśmy to w cholerę, za pół ceny, bez żalu, bo jednak parę razy byśmy komuś w d... na tym sprzęgle zamiast hamulca wjechali. Nowy nabywca, znajomy, rozkręcił gaźnik i zadzwonił. Był listopad czy nawet grudzień, długie wieczory, miał facet czas i chęć.
- Wiesz co, głupio mi, bo ja od Was kupiłem tę zetkę w super stanie...
- No nie przesadzaj.
- No tak, kupa nowych części, ale nie paliła...
- Niestety, rozumiem, że dalej nie pali...
- Wiesz co, pali świetnie, posłuchaj...
(Słyszę, jak zetka odpala).
- No, co się stało, że odpala?
- A wiesz co, w gaźniku były jakieś paprochy.
***

Nie wiem, może znów się skusimy. Tylko może teraz już nie Romet, może jednak Suzuki czy coś. Zobaczymy. Na razie cały czas myślę, jak widzę dwóch chłopaków na motorze, no, wiecie o czym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz