Dziś blog wspiera:

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

O czym jest ta piosenka: Ale wkoło jest wesoło


Młodzież szkolna miast i wsi, studenci, a nawet przedstawiciele młodego proletariatu oraz inteligencji pracującej - wszyscy oni nadsyłają do Redakcji listy z licznymi nurtującymi ich pytaniami. Wśród nich często się przewija wątek: słyszałem piosenkę, ale nie mam pojęcia, o co w niej chodzi? Grają coś z lat pradawnych, jakiś Perfect czy Lady Pank, to chyba jakieś kapele przedwojenne, i nie kapuję, o czym oni tam śpiewają, Redakcjo pomusz.


Życzenie Czytelników jest dla nas życzeniem Czytelników, więc oto odcinek pierwszy. Piosenka zespołu Perfect z roku 1981, "Ale wkoło jest wesoło".




Komu auto, komu chatę

Komu awansować tatę

Komu nie podawać ręki

Komu słowa do piosenki


O co tu chodzi? Autor zastanawia się nad rozdziałem deficytowych w komunie dóbr. Zarówno auto, jak i chata, czyli samochód i mieszkanie, można było zasadniczo tylko dostać od władz. To władza decydowała, kto będzie mieć prawo i możliwość kupienia sobie (za stosownie obniżoną cenę) samochodu, i to władza decydowała, kto dostanie przed kolejnością przydział na mieszkanie. Pozostali mogli odkładać kasę na specjalnych książeczkach i czekać 10-12 lat na auto i 20-30 lat na mieszkanie (w praktyce i w większości przypadków wkłady mieszkaniowe zakładane w owym 1981 nie zostały do upadku komuny zrealizowane).

Awans "taty" to też jeden z elementów komunistycznej rzeczywistości - kto był odpowiednio uległy wobec władzy, ten mógł liczyć na awans (i przywileje). Dziecko takiego "taty" było w szkole od razu zauważane - miało lepsze ciuchy, lepsze kanapki, lepsze zabawki, lepsze wakacje, a często i lepsze oceny, bo przecież nauczyciele musieli pamiętać. że to syn towarzysza Brochniaka czy innego sekretarza Pamuły.

"Komu nie podawać ręki", to już oczywiste, są wywyższeni przez władzę, więc są i poniżeni, których lepiej nie znać. "Komu słowa do piosenki", tu autor ma na myśli fuchy, jakie swoim przydupasom zlecała władza, wazeliniarz mógł liczyć na intratne zlecenia, np. fuchy na różnych festiwalach np. pieśni radzieckiej i żołnierskiej.

Oooo

Ale wkoło jest wesoło 

Ooo

Człowiek pracy, małpa w zoo


Człowiekiem pracy nazywano w czasach komuny wybitnych przodowników, pokazywano ich publicznie, wożono na spotkania, organizowano im klakę. Już w czasach stalinowskich zaczęło się tzw. "współzawodnictwo pracy", w ramach którego murarze zgłaszali, że tego dnia położyli 148% albo 312% cegieł więcej w czasie dniówki niż mówi norma, a górnicy wydobywali po 700% więcej węgla. Wyniki były niewiarygodne i rodziły pytania o ich sposób wyliczenia, a czasem i o to, jak się takie "normy" ustala. Dochodziło do tysięcy przypadków patologii (np. cała brygada pracowała na jednego "orła", który dostawał wysoką premię i dzielił się nią z kolegami; w kolejnym miesiącu losowano, kto będzie kolejnym "przodownikiem pracy").

W czasach gierkowskich, kiedy powstał Perfect, takiej szajby jak w latach 40. i 50. już nie było, ale za to władza wdrożyła program lansowania liderów, tzw. DoRo, czyli Ludzie Dobrej Roboty. Portrety wzorowych krawcowych, księgowych i sprzedawczyń wieszano na dworcach i na skwerkach w miasteczkach i wsiach. Bohaterowie DoRo byli pokazywani, no cóż, jak "małpa w zoo", atrakcja dla gawiedzi.

Puste pole za stodołą

Chłop zaprawia - ale jazz


Puste pole za stodołą było synonimem biedy i bylejakości na wsi. Chłopi nie uprawiali ziemi, bo im się nie opłacało: władza skupowała zboże i mięso po cenach odgórnie ustalonych, które zwykle nie miały związku z rzeczywistymi kosztami, więc np. rolnik za worek zboża dostawał 1/3 tego, co wydał na jego wyhodowanie. Opłacało się hodować i sprzedawać pokątnie, "na czarno", ale oczywiście nie na widoku władz, więc nie "za stodołą", gdze mógłby to ktoś zobaczyć. Wg oficjalnych statystyk indywidualne gospodrstwa rolne produkowały żywności (mięsa, zboża, roślin oleistych, warzyw, owoców itd.) MNIEJ niż zużywały. Nadwyżka brała się z wiecznie krytykowanych i niedoinwestowanych Państwowych Gospodarstw Rolnych, które dysponując 20-30% ziemi w Polsce, produkowały 50-60% mięsa, 80% oleju rzepakowego, 70% ziarna siewnego itd.

"Chłop zaprawia" - ten cytat odnosi się, droga młodzieży, wcale nie do zaprawiania jakichś potraw, tylko do przyrządzania bimbru, nielegalnego alkoholu pędzonego pokątnie na wsiach (i nie tylko, ale tam łatwiej było to ukryć). "Zaprawianiem" nazywano przygotowanie zacieru na bimber.
"Ale jazz", no cóż, i dziś mówi się o czymś ekscytującym, że jest "jazzy", tamten "jazz" oznaczał bardziej "ale jaja".

Jak naprawdę jest - nikt nie wie 

Kornik ryje dziurę w drzewie 

Elektronik kradnie w Tewie

A chłop pije - ale jazz


Pierwsze dwa wersy nie niosą żadnego wybitnego przesłania, poza może nawiązaniem do doniesień prasowych w owym czasie, że mamy plagę kornika, i że masowo giną lasy, a nasi dzielni agrolotnicy opryskują ze z helikopterów. Gradacje kornika zdarzają się cyklicznie co kilka lat, w 1980 też była (ministrowi Sz. do sztambucha). W czasach wczesnej komuny naturalne występowanie szkodnika było od razu katastrofą narodową na skalę plagi, stonka ziemniaczana była wynikiem podstępnego spisku dywersantów z imperialistycznych USA, kornik zaś trzebił polskie lasy, by storpedować nasze sukcesy eksportowe w produkcji mebli dla Ikei (które były nie do kupienia w Polsce) oraz zagrozić napiętym planom produkcyjnym kombinatu meblarskiego w Swarzędzu. Za Gierka trochę to znormalniało, kornik z wroga ludu stał się zjawiskiem naturalnym, jak kradnący elektronik albo pijany chłop.

"Elektronik kradnie w Tewie", no cóż, Tewa to była fabryka tranzystorów zbudowana za komuny przy ul. Komarowa, obecnie ul Wołoska w Warszawie. Za Gierka nakupiono dla niej różnych licencji, i jak donosi Wiki: "(...) W 1977 rozpoczęto w TEWIE produkcję układów cyfrowych TTL średniej skali integracji. W roku 1975 rozpoczęto pracę nad układami MOSFET wielkiej skali integracji (LSI) i w 1976 wyprodukowano prototyp pierwszego układu (rejestr przesuwny). W 1982 uruchomiono produkcję klona 8 bitowego mikroprocesora Intel 8080, za co zespół pracowników Instytutu Technologii Elektronowej i Fabryki Półprzewodników TEWA otrzymał nagrodę "Mistrz Techniki 1982"[4]." (https://pl.wikipedia.org/wiki/Tewa).



Elektronik zatrudniony w Tewie, który chciałby dorobić na boku, musiał kraść z zakładu części i sprzedawać je na tzw. czarnym rynku lub wykorzystywać je do montowania w warunkach domowych jakichś swoich urządzeń. Miałam znajomego, który z takich części montował czujniki wody, które włączały alarm, jak się napełniło wannę powyżej określonego poziomu, co miało chronić przed zalaniem mieszkania i oszczędzać wodę. Był to ostatni krzyk półprzewodnikowej nowoczesności, nie wiem tylko, po co to było komu (nie znałam nikogo, kto by tego używał). Czemu elektronik kradł, zamiast kupić? Bo np. kupić się nie dało, całość produkcji brał przemysł, albo może i by się dało, ale po co kupować, jak w kieszeni roboczego mantla można wynieść 30 takich tranzystorków.

Chłop pije - no cóż, pijaństwo było w PRL niesamowitą plagą, nawet Kościół apelował, zwłaszcza na wsiach, o umiar, bo zwłaszcza w okresie żniw chłopi padali jak żyto do kombajnu, sierpień miał być kościelnym "miesiącem trzeźwości", ale apele odnosiły słaby skutek, polskie wsie i miasta zwłaszcza w latach 70. to było apogeum pijaństwa, co ciekawe, w 1980 i 1981 spożycie alkoholu mocno spadło, ale potem znów wzrosło: w 1984 Polska była na pierwszym miejscu na świecie pod względem spożycia alkoholu na głowę.



Z kim nie wolno pić, z kim gadać 

Co we środy można jadać


Pierwszy wers dosyć jasny, w kontekście tego wcześniejszego "niepodawania ręki", drugi jest ciekawy. Oczywiście, wiemy, że względy religijne nakazują katolikom powstrzymywać się od jedzenia mięsa w piątki, judaizm ma swoje zasady trzech posiłków w szabas, ale komuna ten kalendarz wzbogaciła o tzw. "dni bezmięsne".

Pierwotnie pierwszym "dniem bezmięsnym" był poniedziałek, tłumaczono to niemożnością zapewnienia świeżego mięsa. Przy braku w komunistycznym PRLu wystarczającej liczby chłodni większość mięsa z rzeźni w ciągu 24 godzin musiała trafić na rynek. Mięso w poniedziałek w sklepie musiałoby pochodzić z uboju w niedzielę - kiedy rzeźnie nie pracowały, więc w poniedziałek mięsa nie było. Mięso z uboju sobotniego prawdopdobobnie by się zdążyło zepsuć, bo nie było go jak przechować (oczywiście w dużych miastach były chłodnie, ale już w miastach powiatowych był z tym problem).

W kolejnych latach, już za Gierka, doszła do tego jeszcze "bezmięsna środa" - mięsa było po prostu tak mało, że próbowano jego braki uzasadniać ideologią, i środy były "dniami potraw mącznych" - w restauracjach, barach, stołówkach szkolnych i zakładowych podawano w środy kluski na parze, kopytka, pierogi z kapustą, makarony itd., byleby nie zawierało toto mięsa. Stąd "co we środy można jadać".

O kim milczeć, o kim pisać 

Kogo skarcić za Hołdysa


Tu taka drobna aluzja do cenzury, która sugerowała twórcom i mediom, o kim mają mówić, a o kim lepiej nie. Można więc było opisywać sukcesy takich tuzów literatury jak np. Maria Osiadacz (o której żartowano, że dostaje nagrody za same inicjały), a lepiej było nie wspominać np. o Lechu Jęczmyku, który był dla władzy niemiły.

Kto jest winien, kto nie winien 

Kto na serce paść powinien


Ta zwrotka w zasadzie jest prosta, pierwszy wers to rozważanie, kto "jest winien", czyli odpowiada za opisany wcześniej stan - w 1981 trwały już w PZPR wewnętrzne rozliczenia i towarzysze się nawzajem oskarżali, kto powinien odpowiedzieć za sytuację, za kryzys, "Solidarność", etc. "Kto na serce paść powinien", to takie nawiązanie do sowieckich metod rozliczeń, kiedy towarzysza odsuwano od stanowiska, a w eter szła wiadomość, że stało się tak w związku ze złożeniem przez niego stanowiska z powodu słabego zdrowia. Złośliwi mówili, że ostatnie słowa umierających na zawał komunistów to "towarzysze, nie strzelajcie", ale rzeczywiście takie tajemnicze przypadłości zdrowotne zdarzyły się i Chruszczowowi, i Gomułce, i Gierkowi, i wielu innym.

Gierek, co ciekawe, rzeczywiście "padł na zawał" kilka miesięcy przed nagraniem tej piosenki. 5 września 1980 roku, 5 dni po podpisaniu Porozumień Sierpniowych i zalegalizowaniu "Solidarności", Gierek miał w nocy zawał i trafił do szpitala MSW. Jeszcze tej samej nocy zebrało się Biuro Polityczne PZPR i postanowiło o odebraniu mu wszystkich godności i stanowisk, a od 6 września 1980 I sekretarzem PZPR był już Stanisław Kania. Bliski współpracownik Gierka, I sekretarz wojewódzki PZPR w Katowicach, Zdzisław Grudzień, który głosował w 1980 za jego usunięciem, skończył gorzej - kiedy w 1982 był internowany, wraz z innymi partyjnymi aparatczykami, doznał zawału i zmarł, bo nikt nie chciał go ratować (koledzy Gierka mieli mu za złe i wezwano pomoc za późno). Więc "padanie na zawał" było zrozumiałą w tamtym czasie aluzją polityczną.

Kto za utwór zaś niniejszy 

Zespół nasz uczyni mniejszym


Tu znów aluzja do wszechwładnej cenzury i bezpieki, które w tamtych czasach mogły orzec na przykład, nie, panowie z Perfectu, możecie sobie dalej grać, ale już bez tego całego Hołdysa, jak on dalej będzie w zespole, to nie dostaniecie już nigdy zgody na koncert, żadna wytwórnia płytowa nie nagra wam żadnej płyty, będziecie tylko chałtury po weselach dawać. W 1981 było trochę lżej niż wcześniej, ale nadal można było podpaść i trafić na indeks artystów zakazanych. W końcu nawet w 1984 Kora i Manaam trafili na taką listę i Niedźwiecki miał problem, jak w Liście Przebojów puścić "zakazane piosenki".

Ale o tym innym razem.

PS. Co ciekawe, oryginalny tytuł piosenki zawiera błąd ortograficzny, "Ale w koło jest wesoło", tymczasem, jeśli ma to być "wokół", to poprawną pisownią jest "wkoło". Na płycie Perfectu z 1981 tytuł jest z błędem, taka pisownia się też przyjęła przez lata, ale ponieważ jest błędna, ja jej nie używam. Autorzy covera też użyli już poprawnej wersji (mam wrażenie, że tu dają "watę" zamiast "chaty"):





PS2. Jeśli młodzież ma propozycje kolejnych piosenek do analizy, niech je młodzież wpisuje w komentach.